Scena rozgrywająca się na przystanku tramwajowym w sercu Bydgoszczy była jak z filmu. Babcia i jej siedmioletni wnuczek czekali spokojnie na przyjazd tramwaju tego sobotniego popołudnia, nie wiedząc, że będą musieli zmierzyć się z nieprzewidzianą sytuacją. Przybył tramwaj, a chłopiec, pełen energii, szybko wszedł na pokład. Babcia miała podążać za nim, jednak nieoczekiwanie tramwaj ruszył. Starsza pani była na tyle zwinna, by wycofać rękę z zamkniętych drzwi pojazdu. Wyraziła swoje obawy, mówiąc, że mogła doznać poważnej kontuzji, takiej jak złamanie ręki.
Pasażerowie obecni w tramwaju nie pozostali obojętni na los małego chłopca podróżującego bez opieki. Przyjmując rolę tymczasowych opiekunów, zademonstrowali empatię i humanitarne wartości, wysiadając z nim na następnym przystanku. Tymczasem babcia doganiająca tramwaj doszła do wnuczka i tych, którzy się nim zaopiekowali. Matka chłopca opowiada o tym niefortunnym incydencie, dodając, że jej matka skonfrontowała motorniczą na temat jej pochopnej decyzji o odjeździe. Na co, motornicza stwierdziła, że była w pośpiechu.
Matka chłopca podkreśliła, że jej matka i syn czekali na tramwaj na przystanku z odpowiednim wyprzedzeniem. Nie było sytuacji, w której musieli biec za tramwajem w ostatniej chwili. Przekazała to, aby podkreślić, że nie był to wynik ich braku organizacji, ale raczej niespodziewanej i pochopnej decyzji kierowcy tramwaju.