Obawy o możliwy paraliż komunikacji miejskiej w Bydgoszczy rosną. Lokalne związki zawodowe działające w ramach Miejskich Zakładów Komunikacyjnych (MZK) zwracają się do radnych miasta z prośbą o interwencję. Spółka zmaga się z narastającymi problemami finansowymi, a braki kadrowe – szczególnie wśród kierowców i motorniczych – stają się coraz bardziej dotkliwe. Urząd Miasta bada sprawę na podstawie pisma od związkowców i dąży do znalezienia odpowiedniego rozwiązania.
Na razie nie ma mowy o strajku, jednak napięcie rośnie – tego typu działania mogą stać się rzeczywistością, jeśli zarobki pracowników nie ulegną poprawie. „Nastroje są niskie. Wynagrodzenia są na tyle niskie, że trudno się z nich utrzymać”, wyznaje Aleksander Wesołowski, wiceprzewodniczący Międzyzakładowej Komisji NSZZ „Solidarność” przy MZK w Bydgoszczy.
W 2022 roku protest pracowników zakończył się podpisaniem porozumienia pomiędzy MZK a prezydentem Bydgoszczy. Przewidywało ono m.in. wzrost płac o 350 zł brutto. Ostatecznie, półtora roku po finalizacji negocjacji, kierowcy otrzymali podwyżkę w wysokości 500 złotych.
Pracownicy MZK wciąż jednak czekają na realizację najważniejszego punktu porozumienia – ustalenie harmonogramu kolejnych podwyżek płac. „Budżet firmy jest ograniczony, co prowadzi do problemów kadrowych. Brakuje nam zarówno kierowców, motorniczych, jak i pracowników zaplecza technicznego. Nikt nie chce pracować za tak niskie wynagrodzenia”, komentuje sytuację Tomasz Rozum, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w Bydgoszczy.