Nie od dziś wiadomo, że bydgoska komunikacja miejska przechodzi kryzys. Podróżujący muszą zmagać się z wieloma trudnościami, nierzadko wymyślając alternatywne metody przemieszczania się po mieście. Autobusy i tramwaje nie przyjeżdżają na czas, a nawet jeśli dojadą, to są przepełnione. Mieszkańcy miasta coraz częściej narzekają na tę sytuację, uważając ją za nieakceptowalną. Z raportów miasta wynika, że finanse nie są tutaj głównym problemem. Brakuje jednak odpowiedniego personelu – kierowców autobusów i motorniczych prowadzących tramwaje. Miejskie Zakłady Komunikacyjne w Bydgoszczy wciąż dokonują rekrutacji w celu zapełnienia tych luk.
Miejska komunikacja stanowi dla wielu osób duże wyzwanie. Wielokrotnie muszą czekać dłużej na przystankach, aby w końcu móc skorzystać z transportu publicznego. Sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna, zwłaszcza podczas godzin szczytu, kiedy to pasażerowie walczą o każde wolne miejsce.
Trudności nie wynikają jednak tylko z remontów drogowych, które utrudniają przejazdy po Bydgoszczy. Także braki kadrowe są tutaj kluczowym problemem.
Jedna z pasażerek podzieliła się swoim doświadczeniem na rondzie Jagiellonów: „Często muszę na autobus czekać nawet do pół godziny. Gdy w końcu przyjeżdża, jest tak zatłoczony, że trudno znaleźć wolne miejsce. Czasem nawet kurs jest pomijany i trzeba czekać na następny. Szczególnie ciężko jest dostać się do centrum miasta. Linia 55 przestaje funkcjonować zgodnie z rozkładem jazdy”.
Prezydent Bydgoszczy jest świadomy problemu i zapewnia, że pracuje nad jego rozwiązaniem. Jednak nie wszystko zależy od niego, a sytuacja komplikuje się z każdym dniem.